piątek, 29 kwietnia 2016





Słońce chyliło się już ku zachodowi, oblewając ostatnimi promieniami nadmorską promenadę w Los Angeles. Plaża Will Rogers powoli pustoszała. Mieszkańcy tłoczyli się w pobliskich kawiarniach i pubach.
Jak każdego wieczora, stałem na dachu jednego z nich, uważnie obserwując sytuację na wybrzeżu, czekając na pojawienie się jej drobnej postaci, przemierzającej szybkim truchtem brzeg oceanu.  Nieświadomej mojej cichej obecności w jej życiu. Wyczułem jej Obecność jeszcze zanim zdołała pojawić się w zasięgu mojego wzroku.
Obserwowałem ją od ponad pół roku, niczym więc nie mogła mnie już zaskoczyć. Byłem jak jej cień, podążający z każdym jej ruchem, przeżywający wraz z nią każdą chwilę, równie intensywnie, co ona sama. Aż w końcu nastąpił impas, czas na kolejny etap swoistego planu, który tak misternie organizowałem przez ostatnie sześć miesięcy.

Czas na spotkanie z  Łowcą.

2 komentarze :

  1. Lekko się czyta, bardzo fajnie piszesz. Czekam na więcej. Może wpadniesz na www.wsercuswiata.blog.pl Dopiero zaczynam, więc byłoby mi miło, gdybyś skomentowała:) A na Twoim blogu zdecydowanie zostanę na dłużej.

    OdpowiedzUsuń

Popular Posts

Obsługiwane przez usługę Blogger.