czwartek, 29 września 2016

3. Come Up For Air

Summer                   
Intelligentsia Coffee była  jedną z najlepszych kawiarni w całym Los Angeles( nie licząc oczywiście mojej ulubionej Rockit! ). Bywałam tutaj jednak od święta, gdyż dojazd do niej zwykle zajmował zbyt  wiele czasu i wymagał anielskiej cierpliwości, głównie ze względu na ogromne korki w okolicach Beverly Hills. Tego sobotniego popołudnia nie było też inaczej.
,,Punktualność, Collins! Czy to naprawdę dla ciebie zbyt wiele?” – pomyślałam zgryźliwie, spoglądając nerwowo na zegar na tablicy rozdzielczej. Wskazywał niecały kwadrans po siedemnastej, a mnie dopiero udało się zaparkować samochód. W dodatku dwie przecznice od Sunset Boulevard, przy której znajdowała się kawiarnia.  Pozostało mi tylko biec na miejsce, w nadziei, iż Mason przestrzega zasad punktualności równie skrupulatnie, co ja.
Wchodząc do zadaszonego patio kawiarni byłam bardziej zestresowana, niż przed jakimkolwiek egzaminem kiedykolwiek w życiu. Spóźniona, zdyszana od biegu, z rozedrganym sercem stanęłam więc przy wejściu, rozglądając się uważnie po tym niewielkim dziedzińcu wyłożonym białym kamieniem w niebieskie, etniczne wzory.
—Witaj, Summer—podskoczyłam wystraszona, słysząc głos Masona tuż nad swoim uchem.
—Cześć—odpowiedziałam, odwracając się w stronę chłopaka  i napotykając jego rozbawione spojrzenie. Po jego wąskich, drobnych ustach błąkał się zawadiacki uśmiech.  
—Pięknie wyglądasz—powiedział, podając mi bukiet białych tulipanów.
Ubrany był w biały t-shirt, czarną kurtkę ze skóry oraz proste, ciemne jeansy.
—Dziękuję—szepnęłam, czując jak płoną mi policzki.
Co tu dużo kryć, ,,Espresso” był niesamowicie przystojny i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Moje zmieszanie zaistniałą sytuacją ( powiedzmy sobie szczerze: ostatnią randkę miałam…ach, tak- nigdy!) i jego pewność siebie dawały mu znaczącą  przewagę. Doskonale wiedział, jak oczarować dziewczynę, a ja natomiast  kompletnie nie wiedziałam, jak mogłabym z nim poflirtować.
—Wejdziemy do środka?—spytał, rozglądając się po zapełnionym po brzegi patio.
Pokiwałam przytakująco głową, po czym ruszyłam do środka  lokalu, ale i tutaj wszystkie miejsca były zajęte.
—Co powiesz na kawę na wynos?— spytałam nieco spanikowanym tonem, czując jak język zasycha mi w gardle.
—Brzmi nieźle. Średnia latte?
Zapamiętał.
—Jak zawsze—przytaknęłam z uśmiechem, przepuszczając chłopaka i pozwalając, aby mógł złożyć zamówienie.
—Wygląda na to, że znalezienie miejsca będzie trudniejsze niż myślałam…— powiedziałam, opierając się o kontuar w oczekiwaniu na nasze zamówienie.
—Chyba znam znacznie lepszą alternatywę. Masz lęk wysokości ?
Widząc strach i zdezorientowanie malujące się na mojej twarzy, Mason roześmiał się, ukazując rząd równych białych zębów.
—Spokojnie, możesz mi zaufać. Ze mną jesteś bezpieczna.
—W takim razie prowadź— zarządziłam, uśmiechając się.
—Spodoba ci się, zobaczysz— stwierdził z mocą, podając mi kubek gorącej latte oraz biorąc także swój, wypełniony podwójnym espresso.

—Grand Mercure ?— spytałam, nie kryjąc zdziwienia, kiedy stanęliśmy przed 5-gwiazdkowym hotelem sięgającym nieba, stojącym przy Santa Monica Boulevard.
Mason pokiwał tylko twierdząco głową, po czym delikatnie chwycił mnie za rękę i poprowadził przez automatyczne szklane drzwi do środka budynku.
Wnętrze wieżowca było równie imponujące, jak i jego zewnętrzna część; pośrodku dużego, przestronnego holu urządzonego w nowoczesnym stylu glamour, w którym królowały biele i szarości, stał szeroki kontuar recepcji wykonany z połyskującej białej płyty. Siedząca przy nim młoda  recepcjonistka o ciemnych blond włosach upiętych w schludnego koka wyraźnie zarumieniła się na widok idącego obok mnie Masona. ,,Świetnie…”— pomyślałam ponuro, zastanawiając się czy urok chłopaka faktycznie działa na w s z y s t k i e młode kobiety.
—Witam, panie Grey. Miło pana ponownie widzieć. — przywitała się recepcjonistka , nie kryjąc entuzjazmu, po czym przeniosła niechętnie wzrok na mnie.  Ubrana była w śnieżnobiałą koszulę oraz szarą ołówkową spódnicę do kolan.
—W czym mogę pomóc? —dodała, układając duże i  pełne usta w uśmiechu.
—Chcielibyśmy dostać się na przedostatnie piętro. — odpowiedział Mason,  nie zwracając uwagi na jej zalotne spojrzenia.
—Ależ oczywiście, zaraz przywołam boya .— odpowiedziała , sięgając po telefon . —Proszę się rozgościć. —dodała, wskazując białą skórzaną kanapę stojącą po prawej stronie .
—Wszystko w porządku? Milczysz odkąd przekroczyliśmy próg hotelu —szepnął mi do ucha  Mason, kiedy usadowiliśmy się na kanapie. Jego ciepły oddech na mojej szyi doprowadził moje ciało do drżenia.
—Tak.— odpowiedziałam cicho— Co jest na przedostatnim piętrze? — spytałam, nie mogąc się powstrzymać.
—Zaraz się przekonasz. — odpowiedział z tajemniczym uśmiechem, po czym, widząc idącego w naszym kierunku boya hotelowego, wstał i ponownie wziął mnie za rękę.
Świat zawirował mi przed oczami, a ja wciąż zastanawiałam się, czy to wszystko dzieje się naprawdę.
—Witam w Sali Widokowej — powiedział boy, kiedy ponownie otworzyły się przed nami drzwi windy.
Weszliśmy do dużej , przeszklonej sali, której okna wychodziły na południowo-zachodnią część Los Angeles. Na szarej  połyskującej podłodze odbijały się światła kryształowych kandelabrów, stanowiących jedyną ozdobę w tym minimalistycznym wnętrzu. W niewielkiej odległości od okien stały trzy białe kanapy, z których można było podziwiać krajobraz na zewnątrz. Jedną z nich zajmowała elegancka starsza para, zapewne goście hotelu. Siedzieli pochyleni w swoją stronę, szepcząc coś do siebie. Puściłam dłoń Masona, po czym powoli podeszłam do okna. Widok zapierał dech w piersiach. Panorama tętniącego życiem Miasta Aniołów na tle zachodzącego nad oceanem Słońca.  Jego ostatnie promienie przecinały ulice niczym złote wstęgi, a  pastelowo -różowe pierzaste chmury otulały niebo, tworząc jedną  z najpiękniejszych scenerii, jakie widziałam kiedykolwiek w życiu.
Stojąc tak, oczarowana tym niecodziennym widokiem, nie zauważyłam nawet, kiedy Mason stanął tuż obok. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że, chłopak uważnie mi się przypatruje.
—I jak? — spytał, a  po jego twarzy krążył uśmiech.
—Nie wiem, co powiedzieć. Widok jest po prostu niesamowity — powiedziałam , rumieniąc się z przejęcia.  — Mieszkam w Los Angeles od ponad dziesięciu lat, a nie miałam pojęcia o istnieniu tego miejsca.
—Mało kto ma. Może właśnie dlatego jest tak niezwykłe — oznajmił, przenosząc wzrok na krajobraz za oknem.
Słońce powoli znikało za horyzontem, czyniąc ten zjawiskowy widok czymś ulotnym i chwilowym, po prostu wyjątkowym.
Wzięłam głęboki wdech, zbyt oszołomiona, by móc cokolwiek odpowiedzieć. Ta randka zdecydowanie biła na głowę moje najśmielsze wyobrażenia, ten chłopak, Mason, był niezwykły, tajemniczy, ale nie zamknięty w sobie, pewny siebie, ale nie arogancki.  Sprawił, że po raz pierwszy w życiu poczułam motyle w brzuchu i zachciałam więcej.
Chłopak spojrzał w moją stronę, jakby czytając mi w myślach. Uśmiechnęłam się do niego, patrząc prosto w jego piękne i nieprzeniknione ciemnoczekoladowe oczy. Rozważałam gorączkowo w głowie wszystkie za i przeciw do wykonania pierwszego kroku. Nie trwało to zbyt długo. Mason zbliżył się do mnie i uniósł mój podbródek prawą dłonią, po czym złożył na moich ustach długi, niezwykle delikatny pocałunek. Jeśli miałam do tej pory jakiekolwiek wątpliwości, ten moment rozwiał je na dobre.

Mason
Wracając ze spotkania z Summer wciąż biłem się z myślami. Głowa pulsowała mi od bólu, umysł pracował na najwyższych obrotach.  
,,Stary, co ty najlepszego wyprawiasz?  Nie poznaję Cię , Mason. — ostre słowa Hale’a, mojego najbliższego i jedynego przyjaciela,  wciąż dzwoniły mi w uszach — Gdzie ten nieustraszony, bezwzględny Łowca?  Nie pozwolę Ci tego wszystkiego spieprzyć. Nie po tym, czego udało nam się razem dokonać…’’
Być może i miał rację, ale Hale nie wiedział wszystkiego. Przede wszystkim dlatego, że nie było go wtedy ze mną.  Tamtego feralnego wieczora poczułem coś, czego nie doświadczyłem od tak dawna. Ta typowo ludzka cecha w moim świecie postrzegana była jako przejaw słabości, na którą żaden Łowca nie mógł sobie pozwolić. Bezinteresowna troska. Po raz kolejny przed oczami stanęła mi jej drobna sylwetka, ręce drgające z przerażenia oraz duże, piękne szarobłękitne oczy patrzące z troską. Jej niewinność, która wyrwała mnie z ramion śmierci, teraz doprowadzała mnie do szaleństwa. Pomyślałem wtedy, że nie możemy tak skończyć, że nie pozwolę, żeby ta krucha istota stojąca przede mną zakończyła życie w tak makabryczny sposób. Zadecydowałem za nas oboje. Byliśmy w tym razem i tak miało już pozostać.

,,Nie jestem odpowiednią osobą dla Ciebie. Nie jestem tym, kogo potrzebujesz.’’ —ta myśl krążyła po mojej głowie przez całe dzisiejsze popołudnie. Teraz nie miało to już jednak żadnego znaczenia. Zadecydowała chwila. Pozwoliłem poprowadzić się własnym zmysłom. Wykonałem pierwszy krok. Resztę pokaże życie…




Przedmioty, szczególnie te elektroniczne, mają to do siebie, że lubią się psuć. Jak zwykle, w najmniej odpowiednim momencie. Tak też stało się z moim komputerem, kiedy byłam w trakcie pisania rozdziału (,stąd też tak duże opóźnienie z dodaniem nowego posta ). Sytuacja jest już jednak opanowana. Nowy, już trzeci (!), rozdział czeka na Wasze komentarze. 
Pozdrawiam Was ciepło, 
Nav.y Blue

2 komentarze :

  1. Ojeeej, czuję się tak, jakbym czytała po prostu świetną i bardzo wciągającą powieść! Piszesz tak lekko i przyjemnie, ale jednocześnie nie banalnie, że cały czas chcę więcej i więcej... Gdybym mogła, przewróciłabym stronę kiążki i już czytałabym ciąg dalszy :) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, który z resztą moim zdaniem mógłby być trochę dłuższy :D Tak szybko to mija, a chciałoby się nacieszyć dłużej tym Twoim talentem pisarkim! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję, Maupko za słowa uznania dla mojej pracy:*:*:* Staram się wkładać w nią jak najwięcej siebie. Ten rozdział miał być dłuższy, jednak w ostatniej chwili zdecydowałam się pominąć jeden wątek, który nie pasował do Come Up For Air, ale pojawi się już w następnym poście. Pozdrawiam :)

      Usuń

Popular Posts

Obsługiwane przez usługę Blogger.