poniedziałek, 1 sierpnia 2016



Dla Najlepszej K.

7 miesięcy wcześniej

-Zwariowałaś, Jules- zaśmiałam się głośno, spoglądając kątem oka na biegnącą obok mnie przyjaciółkę. Białe kosmyki jej długich blond włosów niedbale upiętych w koka, swobodnie unosiły się od podmuchu wiatru wiejącego znad oceanu.
-Taka okazja zdarza się raz na milion, Summer- powiedziała zdyszanym głosem.
-Moja mama w życiu się na to nie zgodzi.- stwierdziłam, nadal rozbawiona szalonym pomysłem przyjaciółki.
-Nie będzie musiała, jeśli nic jej o tym nie powiesz. – odpowiedziała Jules , nie dając za wygraną- Wszystko już zaplanowałam, Summie- dodała, uśmiechając się pod nosem.
-To znaczy?- spojrzałam na nią podejrzliwie.
-Wszystko ci wyjaśnię, tylko…błagam … zatrzymaj się na chwilę- powiedziała, ciężko dysząc.
Zwolniłam bieg, po czym zatrzymałam się kilka metrów dalej. Jules stanęła tuż obok mnie, po czym oparła ramiona na kolanach i pochyliła się lekko do przodu. Odczekałam chwilę, pozwalając złapać jej oddech.
-Bradley, mój kochany braciszek,  przyjeżdża na kilka dni do domu i zamierza iść w sobotę z kolegami do Black Rebel. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, rodzice wyjeżdżają na cały weekend do znajomych. Brad obiecał mi więc, że za drobną przysługą, wprowadzi nas do klubu.- wytłumaczyła, prostując się.
-Za drobną przysługą?- powtórzyłam, unosząc brew.
-Och, to już sprawa między mną a moim bratem- wzruszyła ramionami, uśmiechając się przewrotnie.
-To nadal nie rozwiązuje sprawy z moją mamą…- przypomniałam.
-Summer, jesteś bardzo niecierpliwa, wiesz? Pozwól mi skończyć.- Jul przewróciła teatralnie oczami- Powiesz mamie, że zaprosiłam się na ,,pidżama party”, co będzie po części zgodne z prawdą, z tą jednak różnicą, że cała impreza odbędzie się nie w moim domu, a w jednym z największych klubów w L.A. Co ty na to? – skończyła spoglądając na mnie jasnobrązowymi oczami. – Summie, proszę- powiedziała błagalnym tonem.
-A czy cała ta intryga nie ma nic wspólnego przypadkiem z Mike’iem z kapeli?- obrzuciłam ją podejrzliwym spojrzeniem.
-Być może... po części- zaczerwieniła się, dając mi tym samym wystarczająco jednoznaczną odpowiedź.
-Mam grać rolę przyzwoitki? – powiedziałam, starając się ukryć uśmiech na widok błagalnego wyrazu twarzy mojej przyjaciółki.
Westchnęłam.
-Czuję, że pożałuję tej decyzji, ale…- zaczęłam, jednak Jules przerwała mi piszcząc z radości.
-Mam najwspanialszą przyjaciółkę na świecie! Kocham cię, Summie!- krzyczała skacząc dookoła, tym samym ściągając na nas wzrok plażowiczów.
-Ale treningu ci nie daruje- uśmiechnęłam się szeroko, po czym ruszyłam sprintem przed siebie.
-I tak cię uwielbiam!- odkrzyknęła Jules, rzucając się za mną do biegu.
***
Słońce znikało powoli za horyzontem, kiedy Jules zaparkowała swoim czarnym golfem na parkingu nad Przystanią. Klub Black Rebel znajdował się w dawnej fabryce motocykli i mógł pomieścić naraz około pięćset osób. Otoczony był przez opuszczone magazyny i stare kamienice, dawniej zamieszkiwane przez robotników, teraz chylące się ku upadkowi, tak jak i cała dzielnica na Starej Przystani. Większość latarni, skąpo rozlokowanych wzdłuż wysokich budynków, pozbawiono żarówek; jedynym źródłem światła pozostawały więc  kolorowe reflektory sączące się  przez wysokie okna klubu.
- To miejsce ma klimat- Brad uśmiechnął się pod nosem, prowadząc nas przez wąską ,kamienną uliczkę . W powietrzu roznosiła się muzyka, dobiegająca z Black Rebel.
-Niezaprzeczalnie- powiedziałam cicho, chwytając pod ramię przyjaciółkę, która zadrżała.
-To będzie niezapomniana noc, zobaczysz- szepnęła mi do ucha podekscytowanym głosem Jules, kiedy zbliżyliśmy się do wejścia do klubu.
-Nie narób mi wstydu, siostrzyczko. – powiedział Brad uśmiechając się, po czym objął nas ramieniem i zwrócił się pewnym siebie głosem do jednego z dwóch muskularnych ochroniarzy, stojących przy wejściu- Poproszę trzy wejściówki, dla mnie oraz tych dwóch pięknych pań- to mówiąc przycisnął nas silnymi ramionami do siebie.
Mężczyzna w czarnym garniturze, spojrzał na naszą trójkę obojętnym wzrokiem, po czym, nic nie mówiąc, wręczył Bradleyowi trzy bilety i przesunął się w bok, umożliwiając nam wejście do środka.
Wewnątrz panował półmrok, który rozświetlały jedynie pulsujące światła reflektorów, rozmieszczonych pod wysokim sufitem. Klub był ogromny, urządzony w industrialnym stylu, doskonale oddającym dawny klimat tego miejsca. Ściany pokryte były brunatną cegłą, a wysokie i proste kolumny, podtrzymujące dach, wykonane były z ciężkiego metalu. W centralnym punkcie sali stał duży, podświetlany bar, wokół którego gromadził się tłum spragnionych gości. Kilka metrów za barem ulokowano prostokątną scenę z czarnym stołem, za którym grało dwóch DJ’ów.
-Nie sądziłam, że to kiedykolwiek powiem, ale to było genialne, braciszku!- powiedziała Jules, próbując przekrzyczeć głośną muzykę.
-Jesteś mi winna ogromną przysługę, Jul- zagroził jej palcem- Ja się ulatniam. Bawcie się dobrze, dziewczyny.- dodał szybko, po czym zniknął w tańczącym tłumie.
Jules spojrzała na mnie uśmiechając się radośnie.
- Gotowa na najlepszą noc w życiu?- to mówiąc pchnęła mnie w roztańczony tłum.
Po kilkunastu kawałkach na parkiecie zrobiło się naprawdę tłoczno. Około jedenastej muzyka ucichła, a jeden z DJ’ów zapowiedział kapelę wieczoru:  ,,Rebellion”, wywołując tym samym gromkie brawa gości klubu.
-Chodźmy do przodu, bliżej sceny- powiedziała z podekscytowaniem  Jules chwytając mnie za rękę i przeciskając się przez tłum zgromadzony wokół niewielkiej sceny znajdującej się w rogu klubu. Niespodziewanie wszystkie światła zgasły, a salę wypełniły ciche szepty, przerywane od czasu do czasu piskiem dziewcząt.
Przystanęłyśmy z Jul zaledwie metr od sceny, z podekscytowaniem wyczekując zespołu. Po chwili na środku sceny, tuż przed nami pojawiła się smuga oślepiającego światła, a w niej- ciemna postać wysokiego mężczyzny z gitarą w ręku. Kilka osób  na prawo od nas zaczęło zachęcająco klaskać, dopóki nie zabrzmiały pierwsze akordy gitary elektrycznej. Jules złapała głośno powietrze, chwytając mnie mocniej za ramię. Po chwili dołączyła do nich perkusja, a zaraz za nią kolejna gitara. Scenę rozświetliły reflektory w białym i niebieskim kolorze. Mężczyzna, który pojawił się na niej jako pierwszy, nachylił się do mikrofonu, z którego popłynął ciepły, wibrujący głos.
-…She acts like summer and walks like rain…- śpiewał, uśmiechając się do publiczności. Wyglądał na trochę ponad 20 lat; wysoki i szczupły, o kruczoczarnych, krótkich włosach i dwudniowym zaroście oraz tatuażu na prawym ramieniu.
Drugi gitarzysta stanął na lewo od nas; wysoki, szczupły brunet o krótko ściętych włosach, w prostym, czarnym t-shirt’cie. Kiedy przebiegał oczami po tłumie, jego wzrok zatrzymał się na nas, a dokładniej na Jules. Chłopak uśmiechnął się pod nosem i puścił jej oczko.
-Summer, czy ty to widziałaś?!- pisnęła mi do ucha Jules.- Puścił oczko…do mnie!- kontynuowała cienkim głosikiem- Do mnie, prawda?- spytała, trącając mnie lekko łokciem.
-Oczywiście, że do ciebie. Dziewczyny na prawo od nas  wręcz pożerają cię z zazdrości wzrokiem- odpowiedziałam, wskazując jej dwie blondynki wypacykowane niczym Britney Spears.
Jules uśmiechnęła się z wyższością, po czym ponownie zatopiła swoje rozmarzone spojrzenie w Mike’u.
Zaraz po koncercie Rebellion, Mike zaprosił nas za kulisy, gdzie poznałyśmy pozostałych członków zespołu: Jeremy’ego i Chrisa oraz ich menadżera Toma, który wkrótce zostawił nas samych.  W czasie tego krótkiego spotkania Jules i Mike nie odrywali od siebie wzroku.
-Mieliśmy zamiar oblać nasz pierwszy występ, chcecie dołączyć?- spytał Mike, wpatrując się w zarumienioną twarz Jules.
-Jasne….jeśli to nie będzie problem- odpowiedziała nieśmiało, a ja zaczynałam wątpić, że to ta sama Jules, którą znałam od kilku dobrych lat; pewna siebie i niezależna nastoletnia feministka.
Jeremy i Chris pokiwali zachęcająco głową
-Ruszaj, bracie- dodał Chris, po czym udaliśmy się ciemnym korytarzem w kierunku prywatnego wejścia na główną salę.
Idąc za Jules, odruchowo sprawdziłam komórkę.
-Cholera, Jules. Mam kilka nieodebranych połączeń od mamy- szepnęłam do przyjaciółki, spoglądając z niepokojem na wyświetlacz telefonu. –Muszę oddzwonić, zanim zacznie coś podejrzewać.
-W klubie?! To chyba zły pomysł…Może wyjdziemy szybko na zewnątrz?
-Daj spokój, załatwię to sama i zaraz do was dołączę. – powiedziałam, kiedy znaleźliśmy się ponownie w głównej sali klubu, po czym szybko i niezauważalnie oddaliłam się od Jules i chłopaków.
Telefon, który nadal trzymałam w dłoni niespodziewanie zaczął wibrować. Na ekranie wyświetlał się numer Roberta, partnera mamy.
-No, pięknie- podsumowałam ponuro pod nosem, po czym skierowałam się szybko w stronę wąskiego korytarza, prowadzącego, zgodnie z jasnoniebieskim napisem, jaki widniał nad nim , do toalet.
Idąc słabo oświetlonym korytarzykiem, poczułam rześki powiew chłodnego powietrza. Szybko zorientowałam się, że korytarz musi prowadzić także do wyjścia ewakuacyjnego. Przyspieszyłam kroku, mijając kilka sylwetek, bardziej lub mniej pijanych osób. Drzwi prowadzące na zewnątrz znajdowały się w ślepym zaułku, zaraz obok męskiej toalety.
,,W końcu”- pomyślałam, zniecierpliwiona, po czym pchnęłam je z całej siły, wychodząc na chłodną i ciemną ulicę, po której kręciło się kilku ,,klubowiczów” z papierosami( mam nadzieję!) w ręku.
Oddaliłam się od nich kilka metrów, po czym szybko wystukałam numer mamy. Odebrała już po pierwszym sygnale.
-Summie?! Wszystko w porządku? Dzwoniłam do ciebie…- usłyszałam jej poddenerwowany głos.
-Tak, tak… jesteśmy z Jules na dworze, oglądałyśmy gwiazdy…no wiesz, przez teleskop jej taty- skłamałam, czując jak moje sumienie wzdycha ze smutkiem.
-Ooch, naprawdę? To świetny pomysł, dziewczynki. – powiedziała już spokojnym tonem- Nie będę wam w takim razie przeszkadzać, dobrej nocy.
-Dobrej nocy, mamo.- odpowiedziałam, biorąc głęboki oddech.
-Summie?
-Tak, mamo?
-Uważajcie na siebie.- dodała czułym tonem , po czym odłożyła słuchawkę.
,,Będziesz się za to smażyć w piekle, Collins!”- wychrypiało ponuro moje sumienie, po czym ucichło, zostawiając mnie samą w ciemnej i opuszczonej uliczce.
Po raz ostatni spojrzałam na wyświetlacz komórki, cyfrowy zegar wskazywał już chwilę po północy. Wzięłam kilka głębokich wdechów, po czym schowałam telefon do kieszeni. Miałam zamiar wrócić do Black Rebel, jednakże w tym samym momencie, usłyszałam huk, a zaraz po nim czyjś przejmujący krzyk. Spojrzałam w stronę wyjścia ewakuacyjnego z klubu, przy którym stały dwie małe grupki osób. Nic nie wskazywało na to, by zareagowali w jakiś sposób na uderzenie sprzed chwili. Wręcz przeciwnie, śmiejąc się do siebie i głośno rozmawiając, zachowywali się tak, jakby go nie usłyszeli.  Ponowne uderzenie, tym razem już bliżej. Spojrzałam w przeciwną stronę. Dźwięk rozbrzmiewał z najbliższej ulicy, położonej prostopadle do tej, przy której znajdował się klub. Ruszyłam szybko w jej kierunku, czując jak krew szybciej pulsuje mi w żyłach. Kiedy się już na niej znalazłam, usłyszałam ponownie uderzenie, nieco słabsze niż poprzednie, oraz niewyraźne krzyki dwóch lub trzech osób, dochodzące zza rogu dużego, już dawno opuszczonego ,starego magazynu.                        Wyciągnęłam telefon, wystukując numer alarmowy, jednak nie wykonując połączenia. Postanowiłam podejść możliwie jak najbliżej magazynu i….no właśnie, co ja właściwie zamierzałam zrobić? Ja, jedna przeciwko wielkiej niewiadomej, czekającej na mnie za rogiem?,, Przecież to cholernie niebezpieczne!’’- zdrowy rozsądek nie dawał za wygraną. ,,A jeśli ktoś znajduje się w niebezpieczeństwie? Jeśli czyjeś zdrowie albo życie jest zagrożone?”- buntowało się serce.                 Ten pierwszy chciał zapewne coś jeszcze dodać, lecz nie zdążył. Stanęłam właśnie w cieniu magazynu, na rogu ulicy. Wyjrzałam zza ściany, chcąc szybko rozeznać się w sytuacji. Cała ulica była spowita w mroku, nie docierało tu nawet blade światło księżyca. Wstrzymałam na chwilę oddech, widząc w oddali kilka ciemnych sylwetek miotających się na przemian pomiędzy ścianami magazynów. W tym samym momencie, kiedy jeden z cieni uderzył z hukiem o przeciwległą ścianę, usłyszałam czyjeś ciche jęki. Wtedy go zobaczyłam. Leżał zaledwie kilka metrów ode mnie, ukryty za stertą desek i śmieci, trzymając się kurczowo za klatkę piersiową. Niewiele myśląc podbiegłam bezszelestnie w jego kierunku. Młody, przystojny brunet.  Jego piękne, czekoladowe oczy zdradzały teraz ból, wąskie usta wykrzywiły się w grymasie.
-Co ty….- zaczął niespokojnie, próbując wstać.
Przytrzymałam go za ramię, pomagając usiąść.
-Nie powinno cię tu być- dodał, tłumiąc kolejną falę bólu.
-Jesteś ranny…- wyszeptałam z przerażeniem, kiedy spostrzegłam jego dłonie, całe we krwi, która sączyła się spod jego t-shirtu.
Chciał coś powiedzieć, jednak nie pozwoliłam mu na to.
-Wszystko będzie dobrze, wezwę pomoc.- powiedziałam, czując jak serce podchodzi mi do gardła.
-Nie….nie możesz…- powiedział słabym głosem, chwytając mnie za rękę.
-Potrzebujesz pomocy- wyszeptałam, sięgając po telefon do kieszeni.
Kolejne uderzenie, tym razem tylko kilka metrów od nas. Zadrżałam z przerażenia, upuszczając telefon na ziemię.  Chwilę potem usłyszałam czyjeś ciężkie kroki zbliżające się w naszą stronę. Zamarłam w bezruchu.
- Uratuję nas, ale musisz…mi pomóc- odezwał się szeptem chłopak, sięgając jedną ręką do kieszeni spodni.
Później wszystko działo się zaskakująco szybko. Chwycił mnie za prawą rękę i przyciągnął do siebie. Poczułam ukłucie, następnie piekący ból rozlał się po moim przedramieniu. Zaczęłam szybciej oddychać, starając się wyrwać z uścisku. Kroki stały się bardzo wyraźne. Chłopak zaklął pod nosem, po czym przyłożył swoją ciepłą dłoń do rany, którą mi zadał.
-Zaraz będzie po wszystkim – usłyszałam jego ciepły głos, tracąc powoli przytomność, czując, jak moje ciało słabnie i osuwa się na chłodny asfalt.
-Wrócę po ciebie, Aniele- powiedział, dotykając dłonią mojego policzka i omiatając ostatnim spojrzeniem czekoladowych oczu.


 Później była już tylko ciemność. 

10 komentarzy :

  1. Ooooch, wspaniały, cudowny, niezwykły klimat, który sprawił, że aż poczułam dreszcze! Masz niesamowity dar pisania, naprawdę potrafisz wprowadzić czytelnika w trans <3 Nie mogłam się oderwać od czytania, a przede wszystkim - chcę WIĘCEJ! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział tej tajemniczej opowieści! Bardzo zachęcający początek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo zachęcający komentarz, maupko! Bardzo Ci dziękuję :) Kolejny rozdział jeszcze w tym miesiącu:)

      Usuń
  2. Jestem nawet zaciekawiona opowiadaniem. :)
    Mam jednak kilka uwag. ^^ Typowo technicznych. Jak już napiszesz rozdział, to sprawdź go. Kilkukrotnie zdarzyło ci się walnąć spację przed przecinkiem, bądź kropką. A one przecież lubią tulić się do reszty dania. O, na przykład tutaj:
    "odpowiedziała Jules , nie dając za wygraną"
    "Brad uśmiechnął się pod nosem, prowadząc nas przez wąską ,kamienną uliczkę . W powietrzu roznosiła się muzyka, dobiegająca z Black Rebel." - albo tutaj.
    Druga sprawa to niepoprawny zapis dialogów. Mówiąc krótko, powinnaś używać myślników, nie dywiz, jak teraz to robisz. Myślniki tworzymy przez użycie klawiszy Ctrl + Alt + "-". Wiem, wydaje się skomplikowane i ja sama początkowo miałam trudność, ale bardzo szybko nauczyłam robić się to odruchowo. Kolejna sprawa, pożerasz spacje przy dywizach, jak ja pączki w tłusty czwartek. Przykłady:
    "-Potrzebujesz pomocy- wyszeptałam, sięgając po telefon do kieszeni." - spacja powinna być po dywizie rozpoczynającym wypowiedź i przed tym, kończącą ją, tzn:
    "- Potrzebujesz pomocy - wyszeptałam [...]". No i zamiast dywizu powinien być myślnik, o czym napisałam wyżej. Już ostatnia sprawa techniczna, gdzie akapity? Też zjadłaś? :D Żarłoczna.
    A jeśli już chodzi o samo opowiadanie, to wydajesz się mieć nie najgorszy warsztat, czytało mi się lekko i szybko. Dosyć zgrabnie też zobrazowałaś miejsca, w których działa się akcja. Jestem na tak, tylko, proszę, popracuj nad stroną techniczną tekstu. ;)
    Pozdrawiam i zajrzę tu, kiedy będzie następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że pisząc i publikując tego posta, faktycznie nie zwróciłam szczególnej uwagi na jego stronę techniczną, lecz bardziej na treść, którą chciałam przekazać. Jestem Ci bardzo wdzięczna za spostrzeżenia i obiecuję, że ich efekty będzie można zobaczyć w następnym wpisie. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Ciekawie się zaczyna :) Mavis uprzedziła mnie z błędami, więc nie będę tego dublować (braki spacji rzucają się w oczy).
    Co do samego opowiadania to masz naprawdę świetny styl pisania. Chętnie przeczytam kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i serdecznie zapraszam na kolejny wpis, jeszcze w tym miesiącu. Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Zaczyna się ciekawie i klimatycznie, przez tekst się płynie bardzo szybko :) Mavis już mnie uprzedziła z błędami technicznymi, na pewno trzeba to poprawić :P Ale nie przejmuj się tym zbytnio, ja też błędów robię mnóstwo :D Czekam na kolejne i pozdrawiam ;*

    rose-to-nie-rosie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Każdy Wasz komentarz jest dla mnie bardzo ważny. Buziaki :*:)

      Usuń
  5. Blog został dodany do Katalogu Euforia.
    Pozdrawiam, Białko :>

    OdpowiedzUsuń

Popular Posts

Obsługiwane przez usługę Blogger.